POV’s Shaylen
Szkoła:
Obejmował mnie delikatnie, kurczowo przejeżdżając włosami co doprowadzało mnie do cholernego szału. Milczałam, nie chciałam doprowadzić do kolejnej kłótni. John całkowicie mnie wkurwiał swoim zachowaniem. Nie dość, że czasem zachowywał się jak pięcioletnie dziecko to na dodatek na każdym kroku chciał mi pokazać jak że to jest silny i umięśniony. Ostatnio skończyło się na tym, że pobił się na treningu koszykówki ze swoim z nienawidzionym kolegą - Justinem. Przez to wszystko nasza drużyna koszykarska straciła trenera. John już nie raz odwalał takie sceny. Przez co drużyna się kłóciła, wyszło jak wyszło. Nasza szkoła słynnie właśnie z koszykówki. Nie ma trenera - nie ma drużyny, ani zawodów. Pozostało nam tylko czekanie na nowego. Każda próba szukania kończyła się na tym, że facet był to za stary to za młody lub przychodził na próbę i wywalano go, bo nie umiał przeprowadzić nawet porządnej rozgrzewki. - Shay. - wyrwał mnie z zamyśleń głos mojego chłopaka.
- Co chcesz? - mruknęłam niezadowolona. Nie miałam humoru, byłam wkurzona na wszystkich i ciągle miałam napady złości. Od pierwszej klasy liceum włączam się w życie w szkoły. Nie wyobrażam sobie braku drużyny koszykarskiej w Kanadyjskim liceum!
- Jesteś jakaś spięta. I kurwa, wkurza mnie to. - złapał mnie za rękę, przejeżdżając palcem po nadgarstku i uciskając go przez co z moich ust wydobyło się ciche syknięcie.
- Mam ci powiedzieć co mnie wkurwia? - warknęłam wydobywając się z jego ramion.
- No słucham proszę bardzo! - spojrzał na mnie, mocno wlepiając swoje oczy. Bardzo duże oczy, były z każdą sekundą coraz ciemniejesze. Co do cholery siędzieje?
- Wkurwia mnie to, że zjebałeś naszą drużynę! Ile razy mogę ci powtarzać, żebyś uspokoił się i nie reagował na jakieś głupie odzywki Biebera! Doskonale wiesz jaki jest!
- Wiem jaki jest, naćpany gnój z bogatej rodziny! - splunął, podeszłam do niego i zasłoniłam mu usta dłonią.
- Z kąt wiesz takie rzeczy? Co? I zamknij się, bo jesteśmy w szkole! - wysyczałam.
- Shaylen takie rzeczy się wie! Kochanie, po za tym widać że jest z jarany. Dziwie się, że gra jeszcze w naszej drużynie! - krzyknął pod irytowany.
- Nie mów tak do mnie, mam wątpliwości co do tego, że jesteś moim chłopakiem! No właśnie. Kurwa, gra w waszej drużynie. Tomson wiedział kiedy ktoś jara, a kto nie. Nie wierzę w to John. - odsunęłam się krok do tyłu. Wkurzał mnie, zajebiście mnie wkurzał.
- Co powiedziałaś? Co? Ktoś inny ci zainponował? - wysunął rękę i próbował mnie chwycić, z każdą próbą odsuwałam się. Usłyszałam jak ktoś powtarza w kółko moje imię - Nell (moja najlepsza przyjaciółka). Odwróciłam głowę w bok, tak to ona. Co za szczęście!
- Szukałam cię po całej szkole, a ty siedzisz w tym zasranym korytarzu na ostatnim piętrze! Wyobrażasz to sobie, że musiałam biec przez wszystkie szatnie. W których śmierdzi spoconymi chłopakami! - panikowała jak szalona. - A tak w ogóle to co się stało? - spytała już ze spokojniejszym tonem.
- Nie nic, możemy już wracać do domu. - odpowiedziałam, wymuszając uśmiech. - A ty John zastanów się nad tym co robisz, bo już mam dosyć tego wszystkiego. - machnęłam ręką i dołączyłam do mojej przyjaciółki. Ruszyłyśmy wolnym krokiem nie odzywając się do siebie. Wiedziałam jaka jest Nell wszystko zawsze musiała wiedzieć. Po chwili zadawała mi mase pytań, na które odpowiedziałam tylko z cichym mruknięciem aby po prostu ją zmylić. Wkurwiało mnie wszystko, doszczętnie wszystko!
W domu Shaylen:- Shaylen, dzisiaj mamy rodzinną kolację. Przychodzą dziadkowie, ubierz się jakoś ładnie. - krzyknęła mama z kuchni. Jeszcze tego mi brakowało. Rodzice wiedzieli co dzieje się w szkole, mam tu na myśli brak trenera. Wiedzieli też z jakich przyczyn. Tata nie był zadowolony z tego, że John jest dalej moim chłopakiem. Może na początku go lubił, niestety z każdym dniem coraz bardziej go nienawidził. Kocham swojego ojca i naprawdę szanuje jego zdanie, ale to ja wybieram sobie chłopaka. I będę z kim będę chciała, mimo tego coraz bardziej wierze w to, że John nie jest chłopakiem dla mnie. Nie zabiera mnie nawet na randki. Ostatnio jak byliśmy to skończyło się to po treningu kosza, poszliśmy grupką do McDonalda i po prostu zostaliśmy sami. Na końcu wyjaśnił mi, że to była randka. Zabawne. Po za tym przestałam chodzić na jego treningi, bo szczerze mówiąc nie był na nich sobą. Zawsze gadał z plastikami z naszej szkoły, a mnie zwyczajnie olewał co skończyło się kilkukrotnej kłótni. Mam nadzieje, że jest to jakiś ważny powód kolacji rodzinnej. Bo jeżeli to normalny poczęstunek, to chyba się zabije. Co jeszcze?
Siedzieliśmy wszyscy przy stole, czekałam aż może mi coś powiedzą. Domyśliłam się, że jest to coś ważnego po ich zachowaniu. Zobaczyłam jak mama bierze głęboki wdech i wypuszcza powietrze. Zaczyna.
- Pamiętasz jak kiedyś wspominaliśmy ci o tym, że tata uwielbiał grać w kosza i należał do drużyny koszykarskiej? - powiedziała uśmiechając się.
- Przypominam sobie. I co w związku z tym? - mruknęłam, przejeżdżając palcem po dłoni.
- Dostałem pismo z twojej szkoły.. - westchnął tato. - Wasz nauczyciel od w-f był kiedyś moim dobrym kolegą. Zaproponował waszemu dyrektorowi abym spróbował zająć się waszą drużyną.
- To oznacza, że będziesz trenerem naszej szkolnej drużyny? - powiedziałam z niedowierzaniem. Kiwnął głową na ‘tak’. Nie, ja wcale się nie cieszyłam. Kurwa, nie cieszyłam się! Nie chciałam tego, chciałam normalnego trenera dla naszej drużyny. A nie ojciec trener. Teraz to w ogóle się zacznie, jak mój ojciec postawi wszystkich do pionu. Nie będę miała już nawet czasu na wyjście z dziewczynami. Będe na każdym treningu. Świetnie, a to wszystko przez to, że jestem córcią tatusia*.
córcia tatusia* - nie chodzi mi tu o to, że ojciec nie pozwala córce na nic, na chłopaka, na życie prywatne. Chodzi mi raczej o to, że tata chcę spędzać jak najwięcej czasu ze swoją córką.
Mam nadzieje, że wam się podoba. Pierwszy - krótki. Na razie w sumie nie ma oczym pisać. Ale to takie małe wprowadzenie. Przepraszam za błędy :) Jakieś pytania? @_ferbi
Tak, ja mam pytanie! Kiedy następny rozdział?? To jest genialne! Już kocham to opowiadanie, bohaterowie zostali przedstawieni wręcz idealnie, bajecznie! Ja już nie mogę się doczekać, co wyniknie z ojca trenera! Matko, kocham, kocham, kocham. DAWAJ NN BO JAK NIE, TO NOGI POWYRYWAM I POWIESZĘ NA DRZWIACH! Błagaaaaaam!!! Matko, po nocach przez Ciebie nie będę mogła spać... Proooszę, daj nn
OdpowiedzUsuńKukardka, xoxo